Wciałowstąpienie

Oddaję Tobie Twoje ciało
Od teraz to Ty decydujesz co ubierasz,
jak się czeszesz, kim jesteś.
Możesz wystawiać piersi ku słońcu,
nie niosąc zgorszenia.
Tańczyć, nie prowokując
Kochać się, nie chcąc mieć dzieci.
Możesz być tylko dla siebie.
Dbać o ciało tak jak lubisz.
Czuć, oddychać, przytulać.
Pływać nago, chodzić boso,
Kochać się i siebie
Tylko ciało trzyma Cię przy życiu
Celebruj je
To jest właśnie ten czas

Wystawa „Wciałowstąpienie” jest swoistą formą terapii, która ma ogromne znaczenie zarówno dla mnie, jako artystki, uczestniczek sesji, jak i dla wszystkich, którzy przyjdą ją oglądać. To wyjątkowy moment podróży ku odnalezieniu samej siebie, pierwszy krok w kierunku pełnej samoakceptacji i zaakceptowania obrazu naszego ciała takiego, jakim ono jest.

Wystawę otwiera manifest. To wprowadzenie do procesu przemiany, a zarazem prezentacja obyczajów i narzuconych wzorców, które wpłynęły na percepcję siebie i naszych ciał.

Gdy na początku, w mojej głowie zaczęły pojawiać się słowa, komentarze do fotografii, próbowałam wyrażać je w pierwszej osobie, jako np. „Jestem szczęśliwa, jestem wystarczająca”, lecz wtedy traciły swoją moc. Dopiero gdy zrozumiałam, że podświadomie nadal poddaję się ocenom i radom osób trzecich, zmieniłam formę wyrażenia i poczułam wsparcie, które pochodzi od kogoś życzliwego, kto stoi u naszego boku i chce ofiarować poczucie ukojenia.

Z jednej strony czuję ulgę, że odkryłam tę nić komunikacji ze sobą, ale z drugiej strony przeraża mnie, jak bardzo zakorzeniona jest we mnie grzeczna dziewczynka, która ma prawo istnieć tylko wtedy, gdy inni wyrażają na to zgodę.

Fotografie, które prezentuję, to tylko efekt uboczny prawdziwych przemian, a zarazem pretekst do rozpoczęcia podróży ku sobie. To podczas sesji zachodzą najważniejsze procesy, kiedy w przypływie odwagi i adrenaliny rozbieramy się dosłownie i w przenośni. Na początku pojawia się wstyd, słowa oceniające zachowania i ciała krzyczą w naszych głowach, ale po chwili okazuje się, że nie dzieje się nic złego. Po prostu jesteśmy, i to jest wystarczające. Wtedy świat staje się cichy, ciało reaguje, a my zaczynamy głębiej oddychać i odczuwać pulsowanie życia w naszym ciele. Wreszcie czujemy, że naprawdę „wciałowstąpiliśmy.”

Zdaję sobie sprawę, że nie każdy zrozumie to, co widzi na tych zdjęciach. Ja nazywam je „aktami dla kobiecych dusz”. To nie nagość ciała jest tu najważniejsza, ale nagość emocji, odwagi i pełnej samoakceptacji.

Technika, którą wybrałam to subtelna forma wyrażenia siebie. Kiedy podchodzimy do tych miniatur, jesteśmy tylko my i fotografie. Nie ma żadnych osób trzecich, które zakłócałyby ten intymny dialog między nami a obrazem. Polaroid transfer jest nieprzewidywalny i bardzo wrażliwy, wymaga precyzji i skupienia przy tworzeniu. Każdy egzemplarz może wyjść inaczej. Często jest naznaczony drobnymi defektami, ale to właśnie te niedoskonałości sprawiają, że staje się podobny do nas, ludzi.

To jest bardzo ważna wystawa, nie tylko dla mnie, ale także dla wszystkich kobiet, które szukają siebie, wsparcia i zrozumienia. To proces oswajania z tematami uważanymi za tabu i odrzucania patriarchalnych wzorców społecznych. To jest także nauka bycia wystarczającą, akceptacja samej siebie w naszej nieidealnej piękności, ze wszystkimi wadami i cechami, które podarowała nam kobiecość i człowieczeństwo. Zapraszam do odkrycia tajemnic i przemian, które zachodzą we „Wciałowstąpieniu”.

Ciekawym jest też fakt, że technika, w jakiej tworzone są zdjęcia, ulega przemijaniu, tak samo jak nasze istnienie. Z każdą wystawą fotografie będą blakły, zmieniały tonację, dojrzewały, aż w końcu znikną. Dokładnie jak my.

Do wystawy- fotografii i tekstów muzykę skomponował Filip Czaja – Artysta wielomedialny, twórca muzyki łączącej wolność improwizacji z kojącym ambientem. Związany na co dzień z Krakowem, gdzie ukończył ASP na Wydziale Intermediów. W swoich poszukiwaniach eksploruje tematykę natury, intuicji i duchowości.

Barbara Krupa-Kapuśniak


Mówi się, że sama wiedza, nie zmieni zachowania.

I coś w tym jest. Szczególnie jeśli w grę wchodzi ciało. W teorii, po wszystkich falach feminizmu, wiemy, że nasze ciało należy do nas. W teorii świadomość naszych ciał jest na tyle rozbudzona, że niepotrzebne jest dla nas przechodzenie przez rytuały jego odzyskiwania. W teorii nasze dzieci wychowujemy w domach, gdzie nie tylko przekazywana jest wiedza o tym, jak dbać i utrzymywać czuły kontakt z własnym ciałem, ale również, o tym, jak żywić szacunek do wszystkich innych ciał, z którymi wchodzimy w różne relacje.
Piszę tu o podstawowych zasadach zachowania granic, czułego współbycia, któremu towarzyszy poczucie radości z różnorodności form, kształtów, ekspresji, kolorów, zapachów i wieku. W teorii wszyscy wiemy, że to jest dobre, że naukowo stwierdzone i wywalczone przez tysiące płonących staników w latach 60, ubiegłego wieku. Natomiast praktyka jest zupełnie inna i to troska o tę wspólną praktykę wydaje się siłą napędzającą działanie Barbary Krupy-Kapuśniak w pierwszej odsłonie projektu jej autorstwa pod nazwą Wciałowstąpienie.

Artystka zaprasza nas do Pracowni Wciałowstąpienia. Celowo używam słowa pracownia, wskazując na ważny element przepracowania własnej relacji ze swoim ciałem. Wstępując w przestrzeń galerii, zostajemy zaproszeni do pauzy, do ulokowania się wewnątrz nas i do poznania staranie wypracowanej przez artystkę metodyki nawiązywania kontaktu z własnym ciałem.

Ta praktyka czułości wiąże się z przekonaniem, że wstępowanie we własne ciało połączone jest ściśle z praktyką wdzięczności. Prace, budujące tę wystawę, można postrzegać jako zbiór zasad, przypominających nam jak wielkim darem jest nasze ciało. Jak być wdzięcznym_ą za każdą jego komórkę, za to, że funkcjonuje dla nas, mimo że 99,9% czasu spędzamy w naszym umyśle, za to, że codziennie nasze ciało znajduje się na liście życzeń, a nie na liście priorytetów. Ta wystawa to celebracja prostej metody, która niczym przechodzenie przez ulicę wymaga od nas prostych działań: zatrzymaj się – spójrz – utul. Artystka zachęca nas do włączania do naszej codziennej praktyki jak największej ilości momentów zachwytu nad wstępowaniem do naszego ciała. Jest to dla mnie projekt zdecydowanie intermedialny, który lokuje się w nurcie sztuki community art. Na zdjęciach, nie ma modelek, są za to kobiety, które podjęły się wyzwania wspólnej pracy z artystką, wypróbowania jej metodyki i przetransformowania
relacji z własnym ciałem. Artystka od lat pracuje oddolnie – korzystając z zasobów swojego warsztatu
artystycznego, w swoim środowisku lokalnym organizuje warsztaty, spotkania, możliwości spojrzenia na swoje ciało z innej perspektywy.

Myślę, że nie tylko we mnie, ale również w Was odbiorcach może pojawić się pytanie o dobór słowa
wciałowstąpienie. Czy jest trafne? Czy przypadkiem nie ustawia się w kolejce polaryzacji? Czy użycie określenia wciałowstąpienie nie odwróci uwagi od intencji artystki, która chce nas kierować ku codziennej praktyce ciało-uważności?

Przyznaję, że sama miałam dużo wątpliwości, szczególnie że od dawna towarzyszy mi poczucie niezbędności budowania własnych systemów duchowości, nieopartych na starych systemach patriarchalnych. Oliver Sacks w Rzece Świadomości pisał, że ludzie dziedziczą po swoich rybich przodkach łuki skrzelowe, a nawet układ nerwowy, który niegdyś kontrolował ruch skrzeli. Więc skoro jest w nas ślad po umiejętności przystosowania się do życia pod wodą, to dlaczego nie mielibyśmy skorzystać z innej supermocy ukrytej w naszym ciele.Z umiejętności dynamicznej zmiany rzeczywistości. Słowo wciałowstąpienie – którego znaczenie artystka transformuje i oczyszcza z zawłaszczenia – kieruje nas właśnie ku tej nowej rzeczywistości, w której duchowość oparta jest o czułą i uważną relację z własnym ciałem.


dr Elżbieta Wysakowska / Walters
artystka wizualna; wykładowczyni na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie;
mieszka i pracuje w Krakowie

Pobierz KATALOG wystawy w wersji .pdf

Wystawa prezentowana:
2023 – Galeria u Kosałki we Wrocławiu
2023/2024 Muzeum Karkonoskie w Jeleniej Górze
2024 – Muzeum Regionalne w Lubaniu